Wchodzimy do sklepu i bierzemy z półki produkt. Nabieramy orzechów z pojemnika, do koszyka wkładamy owoce i warzywa. Widzimy je na półce a potem wieziemy do domu. Czy zastanawiałeś się kiedyś, co działo się z tymi produktami wcześniej?
Zaczyna się od surowców. O ile proces produkcji w dużym stopniu gwarantuje odpowiednią jakość produktu i jego bezpieczeństwo, o tyle etapy przechowywania i transportu nie zawsze.
Gotowy produkt czeka w magazynie. Tam ma kontakt z pracownikami, powietrzem, czasami wodą. Oczywiście, jest szczelnie zamknięty i do środka opakowania żadne zanieczyszczenia nie mają dostępu. Jedynie powierzchnia opakowania narażona jest na zabrudzenie.
Kurz i pył osiadają na opakowaniach. Produkty są czasami przechowywane w magazynach przez kilka dni lub tygodni. W kurzu znajdują się bakterie, zarodniki pleśni, roztocza – czyli nasza znajoma mikroflora.
O ile zakurzone opakowanie to niewielki kłopot – kurz ma ten sam skład co powietrze, nie jest to bardzo silne źródło patogennych mikrobów – o tyle produkty te mają kontakt z pracownikami, ludźmi. I tutaj zaczyna się robić ciekawie.
Z ręki do ręki
Produkty są układane na półkach, liczone w czasie inwentaryzacji, przekładane z miejsca na miejsce w trakcie oglądania i dokonywania wyboru. I to wszystko z udziałem naszych rąk. A nasze dłonie są bardzo bogate w mikroorganizmy. Tutaj jednak nigdy nie masz pewności, czy osoba korzystająca czy dotykająca jogurt przed Tobą myła po sobie ręce w toalecie lub czy nie była przeziębiona.
DLATEGO gorąco poleca się wycieranie czystą szmatką opakowań produktów spożywczych przed włożeniem ich do szafki czy lodówki.
Szokujące dane
Okazuje się, że kiedy w toalecie jest tylko jedna osoba, tylko co druga umyje ręce po skorzystaniu z toalety. Procent ten nieco rośnie, kiedy w pomieszczeniu znajduje się ktoś jeszcze (chyba czują się obserwowani…). Z badań wynika, że ponad połowa ludzi w wielu krajach rozwiniętych wychodzi z łazienki bez mycia rąk! To troszkę obrzydliwe, co? 😉
Kiedy wyjdzie z toalety, być może pójdzie kupić coś do jedzenia, albo przywita się z napotkanym znajomym. Albo wybierze się na zakupy i buszowanie po półkach.
Oczywiście nie oznacza to, że wszystko jest strasznie brudne i należy chodzić w rękawiczkach – wystarczy dokładnie myć ręce przed jedzeniem i po skorzystaniu z toalety. Zaleca się nawet mycie rąk PRZED skorzystaniem z toalety, aby chronić nasze wrażliwe regiony…
Bakterie podróżują
Zdarzały się niestety przypadki, że pracownik magazynu był nosicielem gronkowca lub jakiejś innej bakterii chorobotwórczej, i podczas pracy pozostawił bakterie na przedmiotach, z którymi miał styczność. Rzadko, ale jednak, zdarzało się, że osoba która kupiła taki produkt, zaraziła się bakterią. Jak? Dotykała go ręką a potem rąk nie umyła, tylko postanowiła coś skonsumować. W ten sposób mogą przenosić się także pasożyty. A wafelki czy płatki śniadaniowe mogły przyjechać z zupełnie innego regionu kraju, czy świata, gdzie skład mikroflory jest zupełnie inny.
Są to oczywiście rzadkie sytuacje. Choć z drugiej strony do nierzadkich należy w takich wypadkach kontakt z obcą dla nas mikroflorą.
Nieodpowiedzialność z niewiedzy
Aby móc pracować mając kontakt z żywnością (magazyny żywności, fabryki żywności, catering, gastronomia) należy posiadać ważną książeczkę sanepidu. Wiele osób „robi” sobie takie książeczki na lewo. Płacą znajomemu lekarzowi albo skanują stempelki. Oferty wystawienia książeczki za 50 zł można znaleźć nawet w internecie.
Książeczkę taką można uzyskać poddając się obowiązkowo 3-krotnemu badaniu kału na nosicielstwo chorobotwórczych drobnoustrojów oraz innym badaniom zleconym przez lekarza. Oczywiście nie każdy jest nosicielem. Jednak są ludzie omijający te badania i pracujący w kontakcie z żywnością. Niektórzy z nich nie mają pojęcia, że są nosicielami i, gorzej, my też nie mamy pojęcia, że byli nosicielami. Z powodu tej niewiedzy postępują nieodpowiedzialnie, pracując i narażając innych na infekcje. Mamy do czynienia także z zupkami dla dzieci czy kaszkami dla niemowląt. A małe dzieci nie mają tak dobrze wypracowanej odporności jak przeciętny człowiek.
Kłopotliwy transport
Teraz zwrócę uwagę na bardzo ważny aspekt, jakim są produkty wymagające przechowywania w niższych temperaturach. Pracując kiedyś na stanowisku gastronomicznym w czasie masowej imprezy plenerowej sprzedawaliśmy m.in. lody. Szefostwo długo nie chciało przesunąć lodówki w cień (radziła przecież kobieta, co one tam wiedzą) dopóki nie przyszedł do nas oburzony klient, któremu został z loda tylko patyk – reszta świeciła się śmietankową bielą na chodniku parę metrów dalej. Lody, które rozmroziły się pod wpływem promieni słonecznych powrzucałam z koleżanką do osobnej przegródki i zabezpieczyłam przed zasięgiem klientów. Siłą rzeczy po przestawieniu zamrażarki w cień ponownie zamarzły. I mimo naszych nalegań, nie zostały one później wyrzucone. Nigdy nie należy jeść ponownie zamrażanych lodów. Grozi to poważnym zatruciem.
Dlatego unikaj takich sztuk, które są mocno zdeformowane – to znaczy że były miękkie i znów zamarzły. Kupuj tylko w zaufanych miejscach, bo proceder oszczędzania jest szeroko rozpowszechniony. Często sprzedawcę nie stać na wyrzucenie kilkudziesięciu sztuk lodów, tylko dlatego, że nieco się rozmroziły.
Innym ważnym punktem są wszelkie pakowane mięsa, szynki, jogurty, mrożonki, czyli wszystko to, co wymaga chłodu, a łatwo się psuje. Niestety termin przydatności do spożycia wielu produktów jest przeliczony dla podanej temperatury przechowywania. Nawet 5-6 stopni różnicy może skrócić ten czas o kilka dni, lub nawet o połowę. Bakterie nie próżnują 😉
Warzywa i owoce
Chyba nie muszę tłumaczyć czemu należy myć warzywa przed spożyciem. Często zabrudzone są ziemią. Jednak kiedy patrzysz na to prześliczne jabłuszko, lub soczystą brzoskwinkę, czy też różowiutkie maliny, z chęcią złapałbyś je i wpakował do buzi rozkoszując się smakiem… stop.
Owoce mają w sobie dwa główne źródła złego samopoczucia: bakterie i pestycydy. Czasami dodatkowo grzyby i pasożyty, ale o tym za chwilę.
Bakterii najwięcej jest pochodzenia „ludzkiego” – czyli kaszelek w czasie zbiorów, siusiu w krzaczkach bez bieżącej wody… Jeśli pracowałeś kiedyś przy zbiorach, to pewnie masz pojęcie jak to wygląda. Ja pracowałam. Od tej pory nieumyte owoce mają w moim jadłospisie czerwony wykrzyknik.
Pestycydy – oczywiście pozostałość po pryskaniu. Należy dokładnie owoce umyć.
Co do pasożytów, mamy tu szczególnie do czynienia z bąblowicą wywoływaną przez jeden z gatunków tasiemca. Jego larwy zagnieżdżają się w mózgu i mogą być przyczyną śmierci. Na tego pasożyta musimy uważać kupując lub zbierając jagody.
Zbierając jakiekolwiek owoce z ziemi, zwłaszcza na wsi, w pobliżu zwierząt gospodarskich, należy liczyć się z obecnością jaj tasiemca. Mycie jabłek spod jabłoni serdecznie wskazane.
Grzyby – z tymi stykamy się częściej w sokach owocowych, chociaż kiedy wcinamy maliny całymi garściami bez patrzenia, czy czasem jakiś zepsuty owocek, o dziwnym smaku dostanie się do ust. Nawet nie musi on być pokryty charakterystycznym kożuszkiem pleśni – może być niewidoczna, ale smak owocu jest zmieniony,. Tym jednak się nie przejmuj, każdy człowiek w czasie swojego życia pewną ilość takich owoców zjada i to całkowicie normalne. Po prostu gdy widzisz jakąś zepsutą sztukę, po prostu ją wyrzuć, bez odkrawania i heroicznego ratowania ostatniego gryza.
Zaś najmniej przyjemną częścią owoców są robaki. Ale o nich pisać nie będziemy 😉
Czego unikać?
Więc teraz już wiesz, że opakowania produktów żywnościowych mogą być źródłem bakterii, także chorobotwórczych. To bardzo zdrowy nawyk wycierania z kurzu opakowań po większych zakupach, zwłaszcza w hipermarkecie, przed poukładaniem ich w domowych szafkach.
Myj owoce i warzywa przed jedzeniem, bo choć sądzisz że nic na nich nie widać, to wcale nie znaczy, że niczego tam nie ma 😉
I oczywiście: higiena dłoni – zawsze przed jedzeniem myj ręce. To może zaoszczędzić Ci wielu nieprzyjemnych godzin w toalecie 🙂 a także zarażeń popularnymi sezonowymi chorobami.
Najnowsze komentarze